Czesław Miłosz w Polskim Seminarium w Paryżu

        Pierwszy rektor Polskiego Seminarium w Paryżu, ksiądz Antoni Banaszak, był człowiekiem bardzo powściągliwym. Nawet gdy jego współpracownicy przekonali go w końcu, żeby zechciał opowiedzieć o wydarzeniach dotyczących początków Seminarium i o znaczących spotkaniach, zaznaczył, żeby ich nie publikować. Zostały one spisane (przez piszącego ten artykuł) i złożone w archiwum w formie maszynopisu, który opublikował później ksiądz Józef Grzywaczewski. Powstałe w 1945 r. Polskie Seminarium było «zabezpieczeniem» dla formacji przyszłych księży dla Polski, gdyby t.zw. «władza ludowa» zdecydowała pozamykać seminaria duchowne w kraju. Oprócz zwyczajnej formacji alumnów do kapłaństwa, od samego początku Seminarium odgrywało również niezwykle ważną rolę w dziedzinach: nauki, kultury, pomocy humanitarnej.  Było ono też takim miejscem, do którego udawali się rodacy ze sprawami bardzo osobistymi. Tak właśnie było i z Czesławem Miłoszem...

        Przeniesiony z funkcji ataché culturel przy ambasadzie PRL-u w USA na to samo stanowisko do Paryża, Czesław Miłosz nie mógł pogodzić się ani z realiami jakie zapanowały w Polsce ani z ówczesną polską dyplomacją. W 1951 roku postanawił więc zrezygnować z attaché kulturalnego przy Ambasadzie Polskiej w Paryżu i wziąć azyl polityczny. Dla niego rozpocząl się wtedy trudny okres tak pod względem materialnym jak i moralnym: brak środków do życia, rozpadająca się rodzina. W staraniach o azyl też nie było łatwo, wszak o azyl prosił oficjalny przedstawiciel PRL-u. Miłosz stanął wtedy także wobec wyjątkowego wyzwania. Ambasada USA postawiła mu bowiem warunek przyznania azylu: miał dołączyć pisemną rekomendację od polskiego księdza z Paryża! Miłosz nie przemógł się, żeby poprosić o taką rekomendację w Polskiej Misji Katolickiej ani u Księży Pallotynów. Zwrócił się o to do księdza Antoniego Banaszaka, który był wtedy rektorem Polskiego Seminarium w Paryżu. Ksiądz Banaszak tak wspominał ich pierwsze spotkanie: «Proszę księdza, chcę być jak najdalej od reżimu w Warszawie: najlepiej w Nowej Zelandii albo w Australii. Teraz staram się o azyl w USA, ale Amerykanie zażądali ode mnie - ode mnie antyklerykała - rekomendacji od polskiego księdza z Paryża». Można powiedzieć, że był to szczęśliwy zbieg okoliczności a dokładniej: działanie Bożej Opatrzności. Właśnie to pismo ułatwiło Miłoszowi uzyskanie azylu politycznego w USA.               

        Ksiądz Banaszak był przed wojną znanym prefektem w szkołach poznańskich, gdzie osiągał wiele sukcesów przez kolportaż prasy i książek religijnych. Był też świetnym szefem Akcji Katolickiej w Wielkopolsce; organizował m.in. rekolekcje, które (w latach 30-tych!) głosili ludzie świeccy. W Paryżu stanął na czele Polskiego Seminarium. Wcale się nie obraził na szczere zdanie wstępne Miłosza. Długo się też nie zastanawiał. Uszanował jego osobiste poglądy. W danej mu rekomendacji ani słowa nie wspomniał o przekonaniach religijnych Miłosza. Rekomendację uzasadnił «względami humanitarnymi». Tak otwartą postawą ksiądz Banaszak bardzo ujął Czesława Miłosza. 

        Znajomość zrodziła wzajemne zaufanie. Jako, że procedury starań o azyl wciąż trwa-ły, ich spotkania były odtąd częstsze. Miłosz poprosił swego rozmócę m.in. o komentarz do «Doliny Issy». Ze swej strony, ksiądz Banaszak, też przyjął postawę rzeczowej szczerości: podkreśliwszy kunszt powieści, uznał że wątki bluźniercze były tam zupełnie zbędne. Ksiądz Banaszak zapamiętał też odpowiedź Miłosza na pytanie o powód zafascynowania się biblijną Księgą Hioba. Odpowiedź była krótka: «Szukam w niej odpowiedzi na tajemnicę zła w świecie». Miłosz wspominał swoje młode lata, kiedy zażarcie polemizował, ze swoim katechetą w szkole. «Nie zgadzaliśmy się w wielu sprawach religijnych, ale te nasze utarczki wspominam dzisiaj z wielkim szacunkiem dla wiedzy i dla postawy mojego katechety».

        Z biegiem czasu i kolejnych spotkań zaznaczyła się wyraźna ewolucja postawy Miłosza wobec wiary i wobec Kościoła. Odważnie wchodził w tą przestrzeń - tym razem już bez uprzedzeń. Ks. dr Michał Kłakus, historyk, znalazł w Archiwum Polskiego Seminarium odręczny list Miłosza do księdza Antoniego Banaszaka z 26-go lipca 1953 roku. (Nb. tekst listu można znaleźć w czasopismie "ArchiwaBiblioteki i Muzea Kościelne" wydawanym przez KUL). W tym liście Miłosz napisał m.in. «Nie sądzę, żeby posądzanie mnie o wrogość do Kościoła było słuszne». Miłosz przedstawił w tym liście zainteresowanie: programem formacji kandydatów do kapłaństwa w okresie międzywojennym, organizacją Kościoła w Polsce i na Litwie, codziennością życia seminaryjnego. Wymowna jest prośba Miłosza wyrażona w tym liście: «Czy mógłby mi ksiądz polecić dobry podręcznik apologetyki? Tudzież jakąś książkę o tomiźmie, którą uważa ksiądz za najbardziej klarowną (dzieła Martain’a znam, Gilson’a - nie). Za ewolujcą intelektualną Miłosza podążyła ewolucja jego postawy wiary. Znamienna była także reakcja Miłosza, kiedy powstało pytanie o przygotowanie jego dzieci do Pierwszej Komunii Świętej. Ksiądz Banaszak zasugerował, żeby przygotowaniem (w ramach ćwiczeń duszpasterskich) zajęli się studenci teologii z Polskiego Seminarium. Wtedy Miłosz stanowczo zaoponował: «Nie. Ksiądz pozwoli, że tą sprawą zajmę się osobiście - w ramach wynagrodzenia za wątek profanacji Najświętszego Sakramentu w «Dolinie Issy». Ksiądz tylko sprawdzi, czy zrobiłem to dobrze». Ksiądz Banaszak potwierdził, że Czesław Miłosz zrobił to znakomicie. Ich rozmowy duchowe dotyczyły także problemów rodzinnych Miłosza. W wyniku dalszych spotkań 13-go stycznia 1956 roku, w polskim kościele przy rue Saint Honoré, polski pisarz usankcjonował swój wieloletni związek ślubem kościelnym. 

        Pamiętne wspomnienia (już tylko autora tekstu) o Miłoszu pochodzą z lat 80-tych w Paryżu. Czesław Miłosz został zaproszony z prelekcją podczas sympozjum na Sorbonie poświęconemu «Korzeniom Solidarności lat 80-tych». Francuscy referenci z kartezjańską sofistyką lansowali bardzo różne teorie. Nie zabrakło oskarżeń o polski nacjonalizm a nawet o polski szowinizm. Wypełniona po brzegi aula Richelieu czekała jednak na wystąpienie noblisty Miłosza. Zaimponował swoim umysłem naprawdę nie zniewolonym. Nawiązując do «stanu wojennego w Polsce» pisarz wyszedł od spotkania grupy zomowców z piętnastolatkiem po godzinie policyjnej na krakowskich plantach. Zomowcy przedstawili mu dylemat: albo klęknąć i pocałować czubek ich buta i wtedy wypuszczą go wolnym albo wsadzą go od razu na pięć lat do więzienia. Młody chłopak bez zastanowienia odpowiedział: «Pięć lat więzienia!» Wtedy Miłosz postawił zasadnicze pytanie: «Gdzie ten młody człowiek zdobył tyle wewnętrznej tężyzny, wolności i odwagi? Okazało się bowiem - ciągnął Miłosz - że sprowadzone z Japonii tarcze policyjne, uzbrojeni po zęby zomowcy, aparat administracyjny, cały system represyjny okazały się bezsilne i zbędne wobec tego młodego wolnego człowieka». Zasakakująca była dalsza analiza Miłosza: «Ten młody chłopak otrzymał wychowanie w Kościele Katolickim. Jest wyrazem ogromnej pracy Kościoła w Polsce z młodzieżą. Należał do grupy oazowej. Tam przyjął wartości, które uodporniły go na system totalitarny. W Kościele uzyskał poczucie osobistej godności i wolności. Tu właśnie tkwią korzenie ‘Solidarności’ lat 80-tych». Kończąc swoje wystąpienie, Miłosz zdobył się nawet na prowokację, gdy powiedział: «Może we Francji dalecy jesteście od tych wartości. Zdobądźcie się na akt odwagi. Nie bójcie się uznać, że na Litwie, Białorusi czy w Polsce mogą być od was lepsi». Tym wystąpieniem na Sorbonie w Paryżu, Czesław Miłosz potwierdził, że jego przemiana duchowa z lat pięćdziesiątych była przemianą dojrzałą i trwałą.».

ks. dr Krystian Gawron